A co mi szkodzi, napisalam tą notke, na moim innym blogu. Ten temat odpowiada mi ost. strasznie. I pasuje na chusteczki.... :) A dzisiaj miałam okazje pojesc troche czeresni no i moich truskawek! Wreszcie
Nadzieja. Nie wierze w nia. Juz dawno wyrzucilam ją ze swojego słownika. Wg mnie ludzie naiwni, a takze nie potrafiacy albo bojacy sie zadbac o swoje problemy powoluja sie na nadzieje. Bo co to jest? Jest zludna, wymyslaja ją sobie ludzie, aby nie zostawiac wszystkiego na swoich barkach. Wolą powierzac problem komus lub czemus innemu. Uwazam, ze czlowiek sam jest odpowiedzialny za to co bedzie w przyszlosci. Wiadomo ze zdarzaja sie czynniki, natura (choroby itp), inne osoby, ktore zaklocaja porzadek w naszym zyciu. Jednak tylko od nas zalezy co bedzie dalej. w kazdych sprawach, obojetnie czy to chodzi o pojscie do sklepu, przyjazn czy o milosc powinismy wiedziec co chcemy, i co zamierzamy zrobic. albo sie poddac, albo zaczac walczyc, dzialac. Trzeba byc pewnym. Przeciez tak samo jest z wyruszeniem po zakupy jak z zauroczeniem, kiedy nie chce Ci sie, to nikt za Ciebie nic nie zrobi, (zadna nadzieja) i ty nie bedziesz wzerac pysznego batonika, ani nie odczujesz zadnej milosci. No i jest jeszcze drugie rozwiazanie: ze zjesz sobie slodycz, ale przebrnele/as przez pewien wysilek, i ruszyle/as się z miejsca do osiedlowego sklepiku. Dlatego tez sadze, ze glupia jest nadzieja. Oddanie sprawy w czyjes rece, co do sklepu: np. mamie. a co do milosci: partnerowi, ktory nie zawsze tez jest pewien Ciebie. A tylko i wylacznie od nas zalezy co wybierzemy. Walke, czy zakonczenie sprawy.
To jest tylko w Twoim zoladku i serduszku.